"Rewolucyjny krem do oczu Clinique Pep Start - Nowa Era Pielęgnacji Oczu!"
NEW Pep-Start HydroRush SPF20 Moisturizer
This, along with the Eye Cream, is the best part of the Pep-Start range. Smelling like holidays with its SPF20 UVA/UVB protection (which you should use even in the darkest day in Winter – if there’s sun there’s UV damage!) it gives maximum hydration and the best protection you could need from a day cream.
Also loaded with antioxidants and calming anti-irritants, this is a one-stop shop for skin that needs maintaining and protecting. It’s also oil-controlling and oil-free with a light cream texture.
Clinique Pep Start Pout Perfection
So this is where Clinique must feel like kicking themselves for their fragrance free policy! It’s just rather odd that these juicy looking balms in Guava, Cherry and Tangerine, don’t even have a hint of the fruity scents. I love this kind of soft, glossy tint that feels conditioning and very soft on the lips – quite more-ish really – so expect to power through them! But, in this instance it really does feel as though something is missing without fragrance. The colours are lovely, being a translucent wash of colour – enough to have a presence but not enough to look like a full on lipstick.
In the swatch above, Tangerine, Cherry and Guava. I rarely wear a red a full strength so Cherry is ideal for a scarlet wash. There is also a clear Balm too, in the same packaging as the Night Mask. They’re £16 each which does feel a bit on the top side – if Pep Start is chasing the younger Clinique customer, I think these should probably have come in at under £10.
Similar to this
Ingredient listing update:
Shea Butter, Petrolatum, Glycerin, Astrocaryum Murumuru Seed Butter, Linoleic Acid, Tocopheryl Acetate (Vitamin E), Palmitoyl Tripeptide-1 & Palmitoyl Tetrapeptide-7.
niedziela, 7 maja 2017
CLINIQUE PEP-START - HIT CZY KIT?
Czołgiem! Wiecie, jak wielka jest moja miłość do niebieskiego kremu z Clinique z serii Pep-Start. Przy okazji wyjazdu na majówkę postanowiłam w końcu otworzyć miniaturki, które kupiłam w zestawie z owym kremem. Jak się sprawdziły? Czy są tak dobre, jak miłość mojego życia? Zapraszam dalej!
Różowa tubka to oczyszczający żel do twarzy 2 in 1 Exfoliating Cleanser. Żel ma oczyszczać i złuszczać naskórek, dzięki czemu skóra ma być tak oczyszczona i wolna, jak tylko może.
Żel ma rdzawy kolor i niekoniecznie przyjemny zapach. Do złudzenia przypomina mi biosiarczkowy żel od Balneokosmetyki. Za złuszczanie odpowiadają drobinki, których nie widać w żelu, ale czuć pod palcami. Wydaje mi się, że do codziennego używania jest zbyt mocny, przynajmniej dla wrażliwych cer. Ale w okresie, kiedy mamy więcej niedoskonałości lub chcemy skórę odświeżyć, np. po długiej podróży - jak najbardziej :) Nie jestem jednak pewna, czy warto przepłacać, jeśli dokładnie taką samą formułę i działanie oferuje żel z Balneo, o którym pisałam Wam TU. W zestawie się opłaca, ale samodzielnie - czy ja wiem?
Żółta tubka to miniaturka kremu pod oczy. Pełnowymiarowy produkt ma końcówkę przeznaczoną do masażu okolicy pod oczami, miniaturka ma zwykły "dozownik", którego śmiało można używać jako masażera, bo ma opływowy kształt. Lubię małe kremy pod oczy, bo zawsze okazują się wydajne (u mnie im więcej kremu pod oczami, tym bardziej piecze). Krem jest lekki i łatwo rozprowadza się na skórze. Nie trzeba ciągnąć ani rozsmarowywać - nakładam, klepie i jestem gotowa. Krem szybko się wchłania, nadaje się pod makijaż, ja używam go zarówno na dzień, jak i na noc. Po kilkunastogodzinnej jeździe autokarem, gdzie twardy sen jest niemal niemożliwy i po kilku intensywnych dniach nad morzem, moje oczy wyglądały okropnie. Patrząc w lustro, widziałam obcą osobę. To był ogromny egzamin dla tego kremu, który szybko zlikwidował cienie i opuchnięcia i znacznie poprawił koloryt skóry. Oczywiście w połączeniu z regenerującym snem :)