Największy pryszcz na świecie - wyzwanie dla mocnych nerwów
RODZINA to podróż życia… dla ludzi o mocnych nerwach.
1
Gdy rodzą się nam dzieci, znajdujemy się na jednym z najbardziej krytycznych zakrętów na drodze życia rodziny.
Musimy się mocno trzymać, by nikogo nie zgubić… by nie wylądować w rowie… Pędzimy, z wielką siłą życia, z nieznaną nam wcześniej prędkością. Jeszcze nie umiemy kierować, nie znamy drogi przed sobą. Wieziemy niepotrzebne bagaże.
A często także pasażerów na gapę.
W wielu wypadkach, na tym etapie wspólnej podróży, po prostu nie wyrabiamy i rodziny, w całości, nie dowozimy dalej 🙁
Bo życie rodziny ma własny bieg i na każdym zakręcie wymaga od nas niezłej gimnastyki. Pojawiają się problemy… A tak naprawdę kryzysy. Nieuniknione. Naturalne. Związane z biegiem czasu, z porzucaniem starych ról, adaptacją do “nowego”…
Jakie czekają nas wyzwania?
Pracownik pomocy humanitarnej
Praca na misjach humanitarnych w różnych zakątkach świata lub w Polsce jest pełna wyzwań. Pomaganie ludziom poszkodowanym w wyniku katastrof i klęsk żywiołowych jest bardzo trudne, ale sprawia wiele satysfakcji i jest bardzo potrzebne. Czasem pracownicy humanitarni wyjeżdżają w niebezpieczne miejsca - tam, gdzie toczą się wojny, gdzie ludzie cierpią z powodu konfliktów religijnych, ataków terrorystycznych. Wtedy tzw. mocne nerwy bardzo się przydają.
Praca w organizacjach zajmujących się pomocą humanitarną to także godziny spędzone za biurkiem. Zanim będzie można wyruszyć na misję, trzeba przecież zdobyć potrzebne pieniądze i napisać wnioski o granty. Potem trzeba pisać raporty i sprawozdania, monitorować przebieg projektów, robić rozliczenia finansowe.
Organizacje zajmujące się pomocą humanitarną poszukują pracowników o różnym wykształceniu, potrzebnym do pracy na konkretnych stanowiskach. Dodatkowym atutem będzie ukończenie studiów o kierunku pomoc humanitarna.
Nie przestawaj maszerować
Za te drobne przejawy „luksusu” w łagrowej codzienności udawało jej się zdobyć najpotrzebniejsze rzeczy. Emaliowany garnuszek, odrobinę prosa. Te dwie uzyskane drogą wymiany rzeczy wystarczyły by poczuć w żołądku dawno zapomniany ciężar sytości i odzyskać odrobinę sił.
Mordercze marsze pośród mrozów Syberii były jedną z przyczyn śmierci więźniów. Kto nie miał siły brnąć w śniegu, zostawał i zamarzał. System obozów był bezwzględny.
Kiedy okazało się, że więźniowie mają ruszyć w dalszą drogę przy pogarszającej się pogodzie, ta miarka prosa była dla Mironowej kluczowa. Dała jej siły, które wystarczyły by przeżyć wycieńczający marsz. Wiele osób nie miało tyle szczęścia:
Była wśród nas wysoka, piękna Polka. Zostawiła na wolności czworo dzieci. Była ubrana tylko w waciane spodnie i kurtkę na gołe ciało, wszystkie swoje ubrania wymieniła na chleb.
Waciaki całkowicie na niej przemokły, a potem zamarzły. Szła niedaleko ode mnie. Widziałam, jak upadła (cyt. za: M. Jakowienko „Byłam żoną enkawudzisty. Spowiedź Agnessy Mironowej”).
Kto upadał, ten już nie miał szans powstać. Niewielu znajdowało w sobie dość empatii by pomóc. Każdy oszczędzał siły byle dobrnąć do końca. Zamarznięte ciało Polki znaleziono i przywieziono saniami następnego dnia. Wśród syberyjskich mrozów wystarczyły minuty, by straciła życie.
Nie zgadzaj się na aborcję w łagrze
Na koniec coś dla osób o mocnych nerwach. Dobra rada na przykładzie Agnessy Mironowej, która wdała się w zakazany romans w czasie odsiadywania wyroku w łagrze i zaszła w niechcianą ciążę. Nie poddawaj się krótkim chwilom namiętności, bo mogą się skończyć tragicznie.
Wnętrze jednego z obozowych baraków udekorowane gazetką ścienną na cześć Stalina i innych radzieckich bohaterów. Więźniowie co dzień musieli patrzeć na portrety osób, za przyczyną których znaleźli się w obozie.
Obawiając się represji, jakie spadłyby na nią w obozie i reakcji swojego męża, Mironowa zdecydowała się na przerwanie ciąży. Aborcji miał dokonać… ojciec dziecka, będący obozowym lekarzem. Oddajmy głos Agnessie:
No i tak – nie ma instrumentów, co więc mam robić? Proszę wyobrazić sobie taką sytuację. Noc. Ciemność. W komórce pali się tylko świeczka, płomień jest nierówny, na ścianach tańczą cienie. My, dwoje niewolników, z którymi mogą się rozprawić, jak tylko zechcą, wytężamy uwagę– czekamy na to, że w każdej chwili mogą załomotać do zewnętrznych drzwi z kontrolą.
Andriej Andriejewicz próbuje zrobić mi aborcję ręką nasmarowaną jodyną, bez instrumentów. Ale tak się denerwuje, jest tak wzburzony, że nic mu się nie udaje.
Z bólu nie mogę oddychać, ale cierpię bez jęków, żeby ktoś mnie nie usłyszał… „Przestań!”– mówię w końcu wyczerpana i przekładamy cały zabieg na dwa dni później… W końcu wszystko wyszło– w skrzepach, przy silnym krwotoku (cyt. za: M. Jakowienko „Żona enkawudzisty. Spowiedź Agnessy Mironowej”).
